Każda/y z nas świadomie czy też nie, nosi w sobie pragnienie bycia kochaną/kochanym. To głęboka emocjonalna potrzeba wpisana w nasze jestestwo, z którą wchodzimy w bliskie relacje z innymi ludźmi. Bez jej zaspokojenia czujemy się wewnętrznie nieszczęśliwi. W książce „5 języków miłości” Gary Chapman te wewnętrzne niezaspokojenie nazywa „pustym zbiornikiem”.
Pusty zbiornik jest rzeczywistością wielu dzisiejszych relacji partnerskich. Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest nieadekwatny sposób bycia w relacji i wyrażania miłości partnerce/partnerowi. Ten sposób bycia i wyrażania określany jest mianem języka miłości czyli drogi prowadzącej prosto do serca. Jeśli ten sposób jest adekwatny, to czujemy się wówczas ważni i kochani przez druga osobę.
Każdy z nas ma swój własny język. Nie tylko w kwestii przyjmowania miłości ale także jej wyrażania. Paradoks polega na tym, że najczęściej dobieramy się w związki partnerskie w taki sposób, iż mamy odmienne języki miłości np. jedna strona związku porozumiewa się w „języku polskim”, a druga w „języku chińskim”. I jest to bardzo adekwatna analogia. W związku z tym nie ma możliwości żeby skutecznie się porozumieć. Kompletnie się mijamy. Efektem jest pusty zbiornik.
By to porozumienie było możliwe każda ze stron musi podjąć decyzję czy chce nauczyć się języka partnerki/partnera. Następnie wziąć odpowiedzialność za realizację tej decyzji czyli włożyć pracę, aby się tego języka rzeczywiście nauczyć. Innej drogi niestety nie ma.
Istnieje tu jednak jeszcze mały haczyk. Oprócz samego języka miłości istnieją ponadto tzw. dialekty językowe. Nie wystarczy więc nauczyć się samego języka. Ważne jest również opanowanie jego dialektu.
W kolejnym pości przyjrzymy się pierwszemu językowi miłości i jego dialektom.
Krzysztof Pawłuszko
Źródło: G.Chapman „5 języków miłości”.
Foto by kobiecaperspektywa